W samym sercu Puszczy Białowieskiej, w małej przydomowej pracowni, pani Maria Nowicka – Szpakowicz realizuje swoje pasje, tworząc ceramiczne cuda. Największymi inspiracjami są otaczająca ją przyroda oraz wspomnienia z dziecięcych lat, które zatapia w glinianych formach. Podczas pracy daje upust swej wyobraźni i jak sama mówi jedynym ograniczeniem jest czas.
Nasza bohaterka od 2007r. (z dwuletnią przerwą) mieszka w Białowieży. Pochodzi z podzamojskiej wsi Grabowiec. Tu wśród pachnących łąk i pól, stała się miłośniczką dzikiej natury. Dodatkowo wychowana w wielopokoleniowej rodzinie, gdzie prace rękodzielnicze były codziennością, nabyła umiejętności wykorzystywane w sztuce użytkowej. Nie dziwi więc, że jako drogę zawodową obrała leśnictwo, a jej pasją stała się ceramika. Jednak pomysł na gliniane rzemiosło w pierwszej kolejności zrodził się w głowie męża. To on zaproponował zakup pieca. A, że zdarzenie to miało miejsce podczas urlopu macierzyńskiego to i czas sprzyjał rozwojowi nowych umiejętności. Pani Maria podjęła więc wyzwanie. Zasięgnęła porad u poprzedniej właścicielki pieca oraz na forach internetowych i zabrała się do pracy.
Trudne początki
Po zapełnieniu i wypaleniu pieca okazało się, że z dwunastu spirali działają zaledwie cztery. Dodatkowo glina dała się poznać jako kapryśny materiał. Mimo to zamiłowanie do prac artystycznych i świadomość, że początki nie zawsze są łatwe, pomogły wyciągać wnioski z popełnianych błędów i cierpliwie doskonalić rękodzielnicze umiejętności. Ceramika stała się wciągającą nauką. Pani Maria zaczęła zagłębiać się w świat chemii i fizyki, m. in. właściwości surowców, procesy przemian kwarcowych, spalania i topienia. Szybko przekonała się, że w ceramice nie ma dróg na skróty. Tu każdy szczegół musi być staranie dopracowany, gdyż wydawałyby się z pozoru drobne błędy mogą doprowadzić do ceramicznej klęski. Przyczyną jednej z takich katastrof był pęcherzyk powietrza. Pani Maria niewłaściwie wyrobiła glinę na kubeczek, pozostawiając niewielki pęcherzyk. Po wstawieniu gotowych naczyń do pieca, pęcherzyk pod wpływem temperatury zaczął rozpierać glinę. Naczynie pękło, a że stało na środku półki, to odłamki zniszczyły pozostałe rzeczy.
Ceramika to rzemiosło dla osób cierpliwych
Tworzenie jednego przedmiotu może trwać nawet do dwóch tygodni. A kiedy brak czasu lub ostatecznego pomysłu, nawet miesiące. Przedtem jednak należy dobrze wyrobić glinę, uformować daną rzecz i odczekać, aż glina wyschnie. Proces schnięcia również jest bardzo ważny, zależny jest od wilgotności powietrza oraz formy. Przykładowo talerzyk – od brzegu schnie szybciej, a od środka wolniej. By nie pękł na brzegach trzeba go obłożyć folią, co spowalnia proces suszenia. Niektóre przedmioty suszy się około tygodnia. Następnie przychodzi moment pierwszego wypału w temp. ok. 900 stopni. Proces trwa ok. 6 -8 godz. zależnie od temperatury, po czym czekamy aż piec wystygnie. Po wyciągnięciu przychodzi czas na szkliwienie i kolejne wypalanie. Drugie wypalanie trwa ok 8 godzin. I znów czekamy do czasu wystygnięcia pieca (około dwie doby). To moment najtrudniejszy i jednocześnie najbardziej ekscytujący, gdyż ceramika potrafi niejednokrotnie zaskoczyć. I to ta nieprzewidywalność, jak mówi pani Maria, staje się uzależniająca, zachęca do eksperymentowania z formą i kolorem.
Przyrodnicze inspiracje
W dodatku praca z gliną daje nieograniczone możliwości. Nasza bohaterka bowiem wykonuje nie tylko naczynia użytkowe, figurki z odlewów czy magnesy. Tworzy piękne obrazki, które są niejako albumem wspomnień jej dziecięcych lat. Łączy też swoje wyroby z drewnem, a obecnie pracuje nad ceramiczną ramą do lustra, w której zatapia swoje ukochane rośliny.
Jej prace to właśnie wynik inspiracji naturą. Jak mówi otaczająca ją przyroda wciąż podsuwa kolejne pomysły. Gdy widzi piękną roślinkę stwierdza, że żal jej nie uwiecznić, lub gdy patrzy na wiąz który obserwowała przez lata i przychodzi dzień kiedy obumiera, odciska go w glinie, by zachować jego urok i związane z nim wspomnienia. Również przechodzący przez drogę chrząszcz sprawia, że w głowie pojawiają się nowe projekty. Najchętniej jednak podczas tworzenia, wraca wspomnieniami do dzieciństwa, do rozlewisk gdzie obserwowała czajki, do zapachu dziurawca uprawianego na rodzinnych gruntach, do dziadka pracującego w polu. Stąd też jej marzeniem, które w niedługim czasie zapewne przeistoczy się w projekt, jest obraz mężczyzny koszącego kosą zboże, wykonany z mozaiki ceramicznej.
Ponadto pani Maria przygotowuje się do tworzenia prac na kole garncarskim. Pierwsze próby ma już za sobą. I jest tą formą niezwykle zachwycona. A efekty jej prac możecie na bieżąco obserwować na stronie fb: Garnki na płocie.
Dodaj komentarz na Facebooku