Miłość do regionu stała się drogą do archeologii

02

W malowniczej miejscowości Narewka, położonej na skraju Puszczy Białowieskiej, mieszka niezwykła postać, która z ogromną pasją i determinacją odkrywa tajemnice przeszłości swego regionu.

Katarzyna Bielawska pracuje w Gminnym Ośrodku Kultury w Narewce jako instruktor do spraw kultury. Na co dzień spotkać możemy ją w Galerii Narewka im. Tamary Sołoniewicz, gdzie za pomocą sztuki, wystaw, warsztatów, spotkań autorskich… przybliża gościom wielokulturową mozaikę regionu Puszczy Białowieskiej. Z wykształcenia jest pedagogiem, historykiem i archeologiem. I to właśnie archeologia stała się jej największą pasją.

Jak mówi nasza bohaterka archeologia to powolne odkrywanie tego co nieznane. To odsłanianie śladów człowieka, który był i sobie poszedł, a czasami tylko przeszedł, zostawiwszy ślad. To także odtwarzanie zachowań kulturowo – społecznych tego człowieka. Odkrywanie pradziejów przez Katarzynę Bielawską, ściśle związane jest z regionem Puszczy Białowieskiej, gdyż jak sama podkreśla mieszka w miejscu wyjątkowym, które stopniowo ujawnia swe tajemnice.

Dziecięce zachwyty i inspiracje

A wszystko zaczęło się już w dzieciństwie, kiedy to rodzina i otoczenie w którym się wychowała, rozbudziły w niej ciekawość i wrażliwość na otaczający świat.

W dzieciństwie miałam dosyć nietypowe zainteresowania. To był koniec lat siedemdziesiątych, początek osiemdziesiątych. Przyjaźniłam się w Narewce z grupką dzieciaków, o tych samych upodobaniach, czyli paleoetnologia, archeologia oraz astronomia. Wszystkie żwirownie były nasze, zbieraliśmy skamieniałości, które mam do dziś, obserwowaliśmy gwiazdy. Zbudowaliśmy nawet teleskop – wspomina Katarzyna Bielawska.

Z kolei dziadkowie w swych opowieściach ukazywali młodej Katarzynie, Narewkę przedwojenną. Dla małej dziewczynki historie te brzmiały jak baśnie. Pojawiała się w nich kultura żydowska, niezrozumiałe słowa, np. sklepy bławatne (tekstylne), opisy zawodów, wyglądu, zwyczajów, egzotyczne imiona Hana, Nachtul, Birenbaum, które brzmiały jak bohaterowie bajek.

Znaczący wpływ na rozwój pasji miał również jej wujek, który zaopatrywał rodzinny dom pani Katarzyny w znaczne ilości książek, płyty, czy też gry planszowe. Był on duchownym prawosławnym, a że znał wiele języków obcych, podróżował też po świecie. Przywoził z podróży kolorowe prospekty, plakaty, książki, płyty. I ten powiew zachodu, za sprawą wujka, towarzyszył Katarzynie w okresie jej dorastania. Ciekawość świata spowodowała, że nasza bohaterka połowę swego życia spędziła kształcąc się.

Dialekty z fantazją

Z kolei wyjazd na studia wyostrzył jej dostrzeganie piękna rodzinnych stron, gdzie rozbrzmiewa miejscowa gwara, przyroda jest niepowtarzalna, a drewniana architektura zachwyca.

Osoby, z którymi miałam kontakt podczas studiów, były ogromnie zainteresowane naszą gwarą, ludowością, muzyką. Byłam tym bardzo zaskoczona i żałowałam, że nie znam naszej gwary na tyle dobrze by móc ją im zaprezentować. Moi rodzice zawsze rozmawiali ze mną, jak i moim rodzeństwem, w języku polskim. Mój kontakt z gwarą był więc ograniczony jedynie do dziadków – opowiada pani Katarzyna.

Dziś słucha lokalnej gwary z równym zachwytem co odwiedzający Podlasie turyści. Z przyjemnością podejmuje rozmowy z okolicznymi mieszkańcami, na targu w pobliskim mieście, w Hajnówce. Jak mówi, tu najlepiej słychać bogactwo gwar, a na podstawie cech języka i poszczególnych słów, rozmówcy szybko potrafią określić z jakiej miejscowości dana osoba pochodzi. Pani Katarzyna niezwykle barwnie potrafi opowiadać o dialektach, ich różnicach na poziomie lokalnym, a także wartościach jakie za sobą niosą. Gdyż jak mówi, ta różnorodność językowa jest owocem wielowiekowej i niezwykle złożonej historii regionu. Nasza bohaterka zwraca również uwagę na poetyckość języka. Jak zauważa, porównania, animizacje, czy metafory występują w nawet potocznej mowie mieszkańców.

U nas nie wystarczy powiedzieć, że świeci słońce. Gdy stwierdzam w rozmowie ze starszą kobietą, że jest gorąco, ona odpowiada mi, „Siońnia taki żar z nieba lietsa szto daj Boża wydychać” (że taki żar się z nieba leje, że daj Boże odetchnąć). Gdy wiał silny wiatr, moja mama mawiała: „Żywy wiecier pa chaci chodzit” że żywy wiatr po domu chodzi. A gdy pada deszcz będziemy siedzieć, wpatrywać się jak on pada i tym rozmawiać – opowiada pani Katarzyna.

Jej zdaniem wynika to z bardzo bliskiego kontaktu z przyrodą i mistycznym postrzeganiem. Przykładowo, gdy mieszkańcy wsi widzą mgły, dopowiadają sobie legendy, historie, kojarzą im się z jakimiś strachami, duchami. Potwierdzają to etnografowie, zauważając że mityczne myślenie charakterystyczne jest dla ludności wiejskiej.

Mamy też bardzo dużo zabawnych powiedzeń. Ostatnio słyszałam pod sklepem rozmowę dwóch mężczyzn. Jeden z nich żalił się, że żona na niego krzyczy. Kolega próbując go pocieszyć stwierdził: „wołk sabaki ni baitsa ano brechu ni nawidzit” (wiesz wilk psa się nie boi, tylko jego szczekania nienawidzi) – dodaje pani Katarzyna.

Odkrywanie tajemnic historii

Jednak co najbardziej fascynuje panią Katarzynę to pradzieje ziemi, z której pochodzi. Kolejne odkrycia archeologiczne na terenie Puszczy Białowieskiej, czyli kurhany, cmentarzyska, pozostałości mielerzy (obiektów, w których wypalano węgiel drzewny), obiekty liniowe, potwierdzają jej wieloletnie przekonanie o pradawnej bytności człowieka na tej ziemi. Pani Katarzyna fotografuje te miejsca i chętnie dzieli się wiedzą na ich temat. Szczególną uwagę zwraca na kamienie, badając przykładowo czy są intencjonalnie obrobione. Dzięki nim wpadła na pomysł stworzenia warsztatów dla dzieci, ze sztuki naskalnej. A zajęcia poprowadziła w taki sposób, że młodzi uczestnicy nie tylko poznają historię jaskiniowego malarstwa, ale też rozbudza ich kreatywność i ciekawość. Jak mówi nasza bohaterka, ważne jest aby nie zatracić swej dziecięcej otwartości i fascynacji, gdyż to właśnie one najczęściej prowadzą nas do wielkich odkryć.

Swą pasją pani Katarzyna zaraża nie tylko opowiadając o pradziejach Puszczy Białowieskiej. Gdy odwiedzimy ją w narewkowskiej galerii poznamy ciekawą historię przedwojennej huty szkła. Zobaczymy przedmioty wytworzone przez przedwojennych hutników. Przekonamy się nawet jak fascynujący może być szklany tłuczeń.

Ludzie chcą czegoś spektakularnego, wielkich zabytków, zamków, przedmiotów, natomiast ja z upodobaniem analizuję ten szklany tłuczeń. I mam już jego całe pudełka. W wolnym czasie wysypuję go, analizuję i rysuję. Na podstawie takich drobnych szkiełek udało mi się wyodrębnić wzory. Okazało się, że dla tego okresu było to wzornictwo współczesne, występujące w krajach europejskich – opowiada pani Katarzyna.

Zaciekawionych historią narewkowskiej huty szkła odsyłamy również do filmu autorstwa Beaty Hyży – Czołpińskiej „Giszeft szkłem malowany”, w którym to występuje pani Katarzyna.

Takich opowieści pełnych pasji, radości i szacunku dla historii, nasza bohaterka ma znacznie więcej. Wielokrotnie występowała w mediach. Możemy ją zobaczyć filmach dokumentalnych realizowanych przez TVP3 Białystok, gdzie opowiada o historii ziemi narewkowskiej, odkrywając przed nami świat pełen obrzędów, legend i zwyczajów. Jednak dopiero podczas spotkania z panią Katarzyną doświadczymy jej charyzmy, serdeczności i fascynacji, które zarażą nas miłością do Podlasia. Zaintrygowanych zapraszamy do Galerii im. Tamary Sołoniewicz w Narewce.

Dodaj komentarz na Facebooku

pasek narzędzi

Portrety Wsi
Privacy Overview